Brzoza karelska z pozoru nie różni się niczym od zwykłej naszej rodzimej brzozy, jednak dopiero po ścięciu ukazuje swoje piękno wyróżniając się rozmazanym kształtem słoi, które malowniczo rozlewają się między sobą zacierając jej wiek. Jest rzadką odmianą, bardzo pożądana, występuje tylko na Karelii, do tej pory botanicy spierają się między sobą o jej pochodzenie, jedni twierdzą, że to naturalna odmiana, a inni że genetycznie zmodyfikowana działalnością człowieka.
Pomysł wyjazdu na karelię do Rosji padł ze strony zaprzęgowej rodziny Panyukhinów, która od 3 lat mieszka koło Moskwy i zacięcie rozwija sportową stronę mushingu w swoim kraju. Wcześniej mieszkali na Kamczatce wskrzeszając tam ten sport i realizując wiele wyścigów w tym średniodystansowy Kamczadał. W tym roku w osadzie Kudama Sergiej Panyukhin i nasz gospodarz Mikołaj przygotowali wyścigi psich zaprzęgów "Double Dream" i stwierdzili, że dobrym pomysłem będzie zrealizować seminarium o sporcie zaprzęgowym i planach treningowych z moim udziałem, a jednocześnie ja i Olgierd wystartujemy na zawodach. Mikołaj 10 lat temu zbudował kompleks rekreacyjny nad "Cichym" jeziorem torfowym obok swojego kenelu 80 psów zaprzęgowych, które w większości pracują w zaprzęgach z turystami. Zdecydowaną część stanowią syberian husky, ale jest też kilkanaście midowych alaskan huskich od Buddy Streepera. Kudama zatrzymała się w czasie, ludzie noszą wiadrami wodę ze studni, nie mają kanalizacji, część z nich jest nadal nie piśmienna, w dwóch sklepach stoją liczydła, prąd do tej osady dostarczany jest tylko do części domostw, a i tak tylko w określonych nigdy nikomu wcześniej nie znanych godzinach :), ale Mikołaj, który zbudował swoją bazę w Kudamie, uruchamia olbrzymi agregat, który dostarcza energię elektryczną niemal na bieżąco. Myślę, że wszyscy mieszkańcy Kudamy pracują w jego kompleksie rekreacyjnym. Olbrzymie przestrzenie z piękną dziką przyrodą, stada wilków, których ślady można było znaleźć rano w świeżym śniegu, to wszystko bardzo przypominało mi Kanadę. 24 godziny rejsu promem Finlines z Gdyni do Helsinek, potem 400 km autostradami przez Finlandię i następnie 300 km przez Rosję. 2 godziny kontroli na granicy Fińsko Rosyjskiej przypominały czasy zimnej wojny. 300km do Kudamy od granicy to może 60-70km po drodze asfaltowej reszta to dziurawe drogi leśne, po których raz na jakiś czas przejedzie pług. Wsie oddalone są od siebie średnio co 20 km, czasem wieś to 2-3 domy, Karelia ma połowę powierzchni Polski, a zamieszkuje ją tylko 600 tys. mieszkańców, z czego 3 tys. to Polacy, natomiast jest tam 150 różnych narodowości. To bardzo tolerancyjna republika wobec mniejszości narodowych i wyznaniowych. Większość nocy spaliśmy z psami w busie, ale rosyjska kuchnia serwowana w restauracji Mikołaja pozwoliła nam złapać dodatkowe kilogramy.
Maxim - wielorybnik z Czukotki.
Telefon komórkowy w kieszeni i odtwarzacz mp3 w uszach, skromny, cichy 20 letni eskimos w firmowych outdoorowych ciuchach , ale coś mi nie pasowało, siorbał i trzymał niemalże oburącz sztućce. Trenował z nami prawie codziennie, 4-ką i 6-tką zaprzęgową z alaskan huski i eurodogami. Po jednym z pierwszych treningów powiedział, że w sumie to wygodnie tak na stojąco jeździć na tych sportowych saniach, oczy mi niemal wypadły ze zdziwienia. Maxim mieszka na Czukotce i na co dzień zabija wieloryby, ale aby dojechać na miejsce pracy pokonuje kilkadziesiąt kilometrów swoim zaprzęgiem silnych i odpornych na warunki rodzimych psów zaprzęgowych, które przypominają psy grenlandzkie. Tam każdy ma swój psi zaprzęg i każdy porusza się na saniach na siedząco. Mięso wielorybów w części idzie na wykarmienie wioski Maxima, w części na sprzedaż, natomiast wnętrzności leżą przez około tydzień nad brzegiem morza i stanowią karmę dla psów zaprzęgowych, jedynych jakie są na Czukotce. Każdy pies na Czukotce to pies zaprzęgowy.
Oficjalna i ważna konkurencja sportowa na Czukotce to przeskakiwanie obunóż nad saniami zaprzęgowymi Maxim jest mistrzem w tej konkurencji w swojej republice, przeskoczył sanie ponad 1000 razy. Gubernator Czukotki finansuje jego edukację maszerską i przygotowania do startu na Mistrzostwach Europy ESDRA we Francji 2012 w midzie, jako oficjalnego reprezentanta regionu. Zawody po paru dniach treningu, co dzień na innej trasie zrobiliśmy tylko jeden dzień restu przed startem na zawodach. Godna podziwu jest praca jaką organizatorzy włożyli w przygotowania, w środku lasu stworzyli i zbudowali w ciągu 7 dni całą infrastrukturę, wielka scenę, domki sędziowskie, sklepy, toalety, parkingi, dość słabe warunki śniegowe pozwoliły ubić śnieg tylko na pętli 2,5 km.Całe zawody to tylko 35 zawodników, większość to początkujący zawodnicy, ale nie zabrakło kilku dobrych skijoringowców, szybkiego midowca Saszy - syna naszego gospodarza oraz zawsze groźnej Aleksandry Panyukhiny. Ja w klasie 6 psów, ale tylko z 4ką – Ozzi jako lider, potem Doda jako speeddog i jako wheeldogi Nella i Nergal, Olgier w 2-jce z Erą liderką i wheeldogiem Barbie. Mokry śnieg, więc smarowanie płóz bez kombinacji: podkład na parafinie LH 0+10, potem top HF 0+5 i dużaaa struktura, moje sanie to lekkie Danler Hornet XC, a brata skrętne i długie Antipode Acrobat. Moje 3 pętle to 7,6 km, a średnie tętno 165 HR, a max 175 HR, niby nic takiego, ale ja ani razu nie zdjąłem nogi z płóz aby podbiec czy kopnąć w glebę, mokry śnieg wklejał się w wierzch płozy aby na zjazdach w lesie zamarznąć, buty ślizgały się na płozach, nie mogłem złapać równowagi, te 3 pętle to była walka aby nie spaść z sań, całe ciało miałem spięte. Zakwasy przez 2 dni. Średnia 30 km/h, maksymalna 46 km/h. Drugi dzień zawodów pozwolił mi pomóc psom, zmieniłem stopnie na płozach i poprawiłem czas o jakieś 20 sekund, pomimo 30 sekundowego postoju na zjeździe na drugą pętlę, niestety funkcyjny się nie połapał i raz otwierał, a za sekundę zamykał mi wjazd na pętlę, więc czekałem aż się ogarnie.
W swojej klasie miałem aż 3 zawodników, jeden nie ukończył, ale drugi jechał bardzo dobrze biorąc pod uwagę, że to midowiec (Sasza) to wsadzałem mu po 2 minuty na etapie. W 4-kach na 4,9 km wygrała Aleksandra Panyukhina (brąz na ME na śniegu 2010 Kubalonka) na 1 etapie miała lepszą średnią niż ja, no ja miałem jedną pętlę więcej, ale moje ambicję zawsze są wysokie, drugiego dnia po 2 pętli mój czas był 15 sekund lepszy niż jej (dane z GPS Foreruner 305). 2 miejsce zajął wielorybnik z Czukotki, ze stratą 1 minuty na etapie do lidera. Na tym drugim przejeździe czas przejazdu był dużo lepszy, a maksymalna prędkość tylko 40 km/h, to już po raz kolejny uświadamia mnie jak psy doskonale uczą się trasy, pierwszego dnia lecą na full, a drugiego na tej samej trasie jakby rozkładają siły, robiąc lepszy czas mimo że na zjazdach lecą wolniej. Olgierd mocno wspomagając swoją dwójeczkę pokazał jak się biega na śniegu zajmując 1-wsze miejsce z przewagą dwóch minut dziennie w tej najsilniej obsadzonej klasie czyli jakiś kilkunastu zawodników. Wszędzie flagi Polskie, trąbki, płatki róż na mecie- szok! Polska Polonia w Karelii była doskonale przygotowana na okazję dopingowania nas na ich ziemi. 30 minut pozowania do zdjęć i rozdawania autografów przed wyścigiem i godzina po, 3 stacje telewizyjne, radio i gazety i non stop wywiady. Obstawy medialnej mógłby pozazdrościć niejeden organizator zawodów w Polsce.
Pokaz jazdy według mistrza.
Po całodniowej wyciecze po stolicy Kareli - Pietrozawodzku dzięki uprzejmości Pani prezes Polonii, pojechaliśmy na nocny trening około godziny 24, ja 6-tką moich psów, syn gospodarza Sasza 8 ką, Aga i Maxim jako handlerzy, Olgierd co pętlę miał się zmieniać ze mną na saniach. Od kilku dni Doda i Nella miały szczyt cieczki, więc jakby naturalne było nadpobudliwe zachowanie moich samców. Ozzi i Doda w pierwszej parze, sowity opad śniegu, zakrył trasę, która była już uprzątnięta po zawodach, Sasza stoi obok z 8 swoich grzecznych alaskan huskich, Olgierd wypuszcza mój zaprzęg, ale Ozzi kieruje się na Dodę, która skręca gwałtownie w prawo pod prąd , zaprzęg zrzuca mnie z sań, w ostatniej chwili łapię ręką za płozę, leżąc na brzuchu ryję gębą śnieg, psy ciągną mnie jak szmatę, Doda ucieka przed Ozzim, 6 psów rozpędza się, krzyczę stój, ale brak reakcji, krzyczę w lewo reagują, krzyczę w prawo, też reagują i w ten komiczny sposób, kręcimy się po ósemkach wokół Saszy i Maxima. Po kilku kółkach udało mi się wdrapać na sanie i je zatrzymać. Zamiana psów, Ozzi wypadł do tyłu, ustawiliśmy zaprzęgi ponownie i ruszyliśmy. Niestety świeży opad śniegu zatarł stare ślady i psy poleciały gdzie chciały, zawierucha śnieżna skróciła pole widzenia i nie widziałem gdzie jedziemy, po 16 km wróciliśmy pod miejsce startu. Nie wiem gdzie byliśmy. Pomimo tradycji i historii psich zaprzęgów w Rosji, sport zaprzęgowy tam kuleje, na palcach jednej ręki można policzyć zawodników o wysokim poziomie sportowym. Ogromne znaczenie w promocji i rozwoju tego sportu w Rosji ma rodzina Panyukhinów. Sportowców amatorów jest więcej niż w Polsce, prowadząc seminarium dotyczące planów i metod treningowych zauważyłem duże zainteresowanie ze strony garstki zawodników przybyłych do Kudamy. Niestety u większości z nich panuje stereotyp psów północy jako idealnych do tego sportu, część z nich trenuje już z eurodogami, alaskan huski i greysterami, ale nadal jest to marginalne. Wrócimy do Kudamy za rok, być może zrealizujemy tam latem obóz treningowy, ale w czerwcu pojawimy się na „Białych Nocach” w Sankt Petersburgu gdzie w centrum miasta w parku ścigają się bikejoringowcy.
Podziękowania:
Gospodarzom: Mikołajowi i rodzinie Panyukhin, w tym specjalne dla Aleksandry. Naszej Polonii w Karelii za doping i ciepłe przyjęcie. Sponsorom: Vet Agro i Fiprex, Gudojć, Redmills, Szpital Weterynaryjny Krzemińskiego w Gdańsku, Tarifa, FinLines
Igor Tracz www.igortracz.blog.pl, Ozzi, Doda, Nergal, Nella, Era i Barbie
pobierz wersję Word >> klik